Posty

Wyświetlanie postów z 2021

Albo, albo

    Ech – tak rozpisać pióro rączo by słowa w rymy  gładkie zmienić.  w mowę jasną, czystą, szemrzącą – mowę bystrych górskich strumieni.   Albo strofy tkliwe wyłuskać niczym kształtne ziarna fasoli. Krągłe słowa czule wymuskać, niech to innych nawet zaboli.   Puścić wręcz cugle wyobraźni, jak wicher niech gna po stepie. Innych niech konfuduje, drażni, albo – zazdrość budzi – najlepiej!   Albo słowa ,,wykuć” dostojne, jak ze spiżu, albo granitu! Patryjotyczne, bogobojne. Dla ludzkości, dla dobrobytu!   Obracam w dłoniach ,,Pelikana” może się jakiś pomysł zrodzi. Jednak nie dzisiaj, proszę pana. Nic mi do głowy nie przychodzi.    

CZEKANIE

                                                        Przez całe życie na coś czekam. Życie me całe to czekanie. Decyzje, jak umiem – odwlekam. A nuż nic złego się nie stanie.   I jakoś to wszystko się kręci. Raz jest lepiej, raz.. niekoniecznie. Mimo, że to co lepsze nęci, to nie zawsze jest to bezpieczne.   Poza tym – wymaga działania. A to jest sprzeczne z czekaniem. Prowadzi do zamieszania, poplątania z pomieszaniem.   Mówią: lepsze jest wrogiem dobrego. A ja wcale nie chcę mieć wrogów! Mnie wystarczy coś spokojnego i czekanie na… fochy bogów.   A gdy się skupię na czekaniu, niewymuszonym, spontanicznym, to mogę oddać się wahaniu – czy się nie zająć czymś… lirycznym.                             *     Czy Ty rozumiesz mnie, Rodaku? Jarzysz coś z tej mej pisaniny? Czy to dla Ciebie motek pakuł, stek popierdułek, pierdy, bździny?                                                                      Mieczysław Ł
                                                                                                           Paralele na niedziele.                     Czemu - na niedziele? Po pierwsze - rymuje się, a po drugie - niedziele to dni zdecydowanie inne niż pozostałe z tygodni. To czas odpoczynku od codziennej bieganiny, zazwyczaj za środkami ,,niezbędnymi” do egzystencji. To czas na religijne zobowiązania, rodzinne swary przy tradycyjnym schaboszczaku, czas laby i zajęć diametralnie różnych od tych powszednich. Na przykład;   można sobie z czystym sumieniem i bez poczucia winy - że się traci cenny czas - poczytać poniższe pierdolety. Dziś o tym, jak nasi bliźni próbują bardzo zwięźle, lakonicznie, a jednocześnie - trafnie, zdefiniować   życie.   Nie kompendium, a spontaniczna analiza zasłyszanych tu i ówdzie ,,mądrości życiowych”. Nie, nie będzie na poważnie, choć pozornie może czasem coś tak wybrzmieć. Wszak to niedzielny tekst - a kto chciałby wysilać się, choćby intelektualnie w

Nienależycie

                                                             Czy tak już zawsze ma być, Że wszędzie śpieszno? Że czasu nie masz na nic… Straszno, czy śmieszno?   Bo ciągle mało, mało… Zabraknąć może. Więcej by się przydało. O tak! Daj Boże!   Kraje się jak się daje, Więc trzeba kroić! No bo – kto rano wstaje… Do cna wydoić!   Po co tak pędzisz, tak gnasz? Kiedy zbłądziłeś? Przecież ty wszystko już masz o czym marzyłeś.   Kiedy się tym nacieszysz? Przestań już dążyć! Przecież ty ledwo dyszysz. Bacz, żeby zdążyć!   Mówisz, że czas to pieniądz. Motto to miałkie. Ty od tej swojej żądzy  zwariujesz całkiem.   Lecz – to nie moja brocha. To twoje życie. A ty to życie kochasz… Nienależycie.                                                                                                             Mieczysław Łuksza

Dawnych wspomnień gar.

    Dawno już wystygł ognisk żar, tych z przyjaźni rozpalonych Został tylko wspomnień gar, gar spękany, osmalony. Wiem, że trzeba się pogodzić: co minęło - nie powróci. Ale kto zabronił słodzić? Czy to powód, by się smucić? Nic nie jest takie jakie było, przeto - nic nie jest jakie jest. Trwa coś, czy się zakończyło? Wszak: errare humanum est . Toteż się godzę, nie szlocham, bo wszędzie wędruję z garem. Ciągle go czymś napycham, nigdy mi nie jest ciężarem. Jedną mam tylko obawę. Że wszystko się kiedyś skończy: przerwie coś moją zabawę - synapsy moje rozłączy: Natura włączy old timer  - pojawi się zagrożenie: niejaki Alois Alzheimer i gar pójdzie w zapomnienie.                                                 Mieczysław Łuksza

Propozycja

                                                                                       Czy szedłeś kiedyś boso po rosie sierpniowa porą? A czy sprawdzałeś, czy tuż po burzy to ryby biorą?   A czy liczyłeś ile razy kukułka zakuka? Obserwowałeś z nosem przy ziemi gnojaka żuka?   Pływałeś kiedyś bezksiężycowa nocą w jeziorze? Wiesz jak smakuje zerwany z drzewa leszczyny orzech?   A czy choć raz spędziłeś letnią ulewę pod drzewem? Celebrowałeś noc świętojańska wesołym śpiewem?   Czekałeś kiedyś w górach na słońca pierwsze promienie? Czy wiesz jakie zimne są w Białce tatrzańskiej kamienie?   Czy przytuliłeś się kiedyś czule do kory brzozy? Czy wiesz jak smaczne jest świeże mleko – prosto od kozy?   Nie pacholęciem będąc, ale teraz – w dorosłości. Gdy czasu brak, snu brak, stres goni stres- same trudności.   Bo jeśli nie, to mam dla Ciebie bracie propozycję: olej all inclusiv,  Rainbow olej – stwórz opozycję!                          

Czemu?

                                                                      Czemu ,,Kowalski” nie chce czytać? Może woli nie ryzykować. W głowie by mogło coś zaświtać, no, a od tego można zwariować.   Czemu do lasu śmieci wozi porządny Polak – patriota? Wiedząc zapewne – czym to grozi. A może jednak to idiota?   Czemu niektórym tak zależy, by ocalić od zapomnienia? Dla innych temat to nieświeży. Czyżby to efekt zbałwanienia?   Czemu nasz orzeł taki czysty? Bez żadnej skazy. Idealny. Perlisty, nawet przeperlisty! Czasami wręcz irracjonalny.   Czemu szafuje ktoś historią, niczym walutą bez pokrycia? Z dezynwolturą i dysforią. To chyba forma… nadużycia.   - Czemu się dziwisz – ktoś zapyta? - Jakbyś tu mieszkał od przedwczoraj. Taki to z ciebie erudyta? Olej to, nawieź i zaoraj.                                                              Mieczysław Łuksza  

Jak ty te swoje wiersze piszesz?

 Mieczysław Łuksza                                                                       Słowa jak rój, którego nie ma skłębionym wirem w głowie krążą. A w gardle coś... Nie, to nie trema. Umkną? Może jednak nie zdążą.     Wyłapię, przytrzymam, zapiszę. Poprawie, skreślę, przypasuję. Sylaby dokładnie policzę, na koniec wszystko to zrymuję.   Proste to jak konstrukcja cepa! - Znajesz towariszcz, szto eto cep? Choć - mówił mi jeden poeta, że do poezji to trza mieć łeb.   Gówno to prawda, towarzysze! Wystarczy tylko popróbować. Pewno nie będziesz Mickiewiczem, lecz - czemu nie zaryzykować?

Wątpliwości na osobności

                                                  Czy warto w życiu szukać sensu? W pogoni za nim zelówy drzeć. Ambitnie szukać precedensu, by na poprawność monopol mieć.   Czy warto gnać za marzeniami? Kometom zerkać pod ogony. Gardzić wszelkimi barierami: kochać księżniczki, kraść miliony.   Czy warto ufać, mimo tego, że: fałsz, obłuda, zakłamanie są dla bliźniego i obcego jak kromka chleba na śniadanie?   Czy warto w życiu być uczciwym? Czymże uczciwość naprawdę jest? Towarem raczej niechodliwym. Bo – ni to wydra, ani to pies.   Czy warto pisać takie wiersze? Manipulować sylabami? Toć   horyzonty nie najszersze i czas na próżno zmarnowany.                                Mieczysław Łuksza    

Dylematy Nickiewicza.

    Dawnom niczego nie pisał. Dlaczego? Chyba z prostej, niczym niewymuszonej przyczyny - po prostu mi się nie chciało. Kto bogatemu zabroni?    Wczasowo-wakacyjny nastrój i moim stał się udziałem, przeto wierszyk spłodziłem i śpiesznie Wam go prezentuję. Zawsze zazdrościłem poetom, stąd moje zakusy i, co tu owijać w onucę - mierne naśladownictwo. Ale w wysiłkach nie ustaję i próbuję - może kiedyś coś fajnego uda mi się ,,zmajstrować".                                                      Dylematy Nickiewicza.                                                 Nic dla was nie mam krom pogardy.                                             Od was się tego nauczyłem.                                            Jam przeto: krnąbrny, butny, hardy.                                            Chociaż – nie zawsze taki byłem.                                  Od pacholęcia przekarmiany                                                    papką patosu z ambajami,                

Ni w pięć, ni w dziewięć.

    Mieczysław Łuksza                                                                                                                          Należę do ludzi, którym niestraszna nuda. Ba, bardzo chętnie,    i z racji swego wieku (myślę, że teraz już mogę sobie na taką uwagę pozwolić),   często   korzystam z jej towarzystwa. Przy czym nudą nazywam określony czas, w trakcie którego nie mam nic do zrobienia,   nie jestem zmęczony, ani chory, ani zainteresowany jakąkolwiek formą rozrywki. Czyli nuda, to takie ,,trwanie”(nie mylić broń Boże z ,,gnuśnieniem”)   - nie dla wszystkich wygodne i akceptowalne.   Nie każdy też może sobie na nie pozwolić. Na pewno nie będzie się nudzić ktoś, kto cierpi (bez względu na to, czy to będzie cierpienie fizyczne, czy np. z powodu nieszczęśliwej miłości). Również ci, co mają na głowie mnóstwo problemów, przeżywają bardzo silne emocje   - nudzić się nie będą. Ani też ci, co gderliwe narzeczone do ołtarza powiedli. I wielu, wielu innych.  

ZE ŚMIERCIĄ ZA PAN BRAT

        Mieczysław Łuksza                                                                                                                                                                                                     I                 Do napisania poniższego tekstu zainspirowało mnie stwierdzenie mojego ulubionego pisarza S. Kinga ,,Śmierć jest nie mniejszym fenomenem niż narodziny".     Spróbujmy sie temu przyjrzeć nieco dokładniej.     Nikt chyba nie ma wątpliwości, że oba ,,wydarzenia" – jedno zaczynające naszą ziemska wędrówkę, drugie będące jej kresem, są czymś wyjątkowym. Przy czym w znacznym stopniu dotyczą nie tylko ,,głównego bohatera", ale i  ludzi określanych mianem ,,bliskich" – przede wszystkim – rodziny.    Nowonarodzony nie jest świadomy tego, co sie stało. Dla rodziny to wielkie wydarzenie. Coś, co jest powodem wielkiej radości, wręcz szczęścia, albo też początkiem całej masy problemów, czasem tragedii rodzinnych. Jedno jest pe

ROCZNICA

   Mieczysław Łuksza                                                                       Dziś mija dokładnie rok od zdiagnozowania pierwszego pacjenta w naszym kraju. Czekaliśmy na ten moment, łudząc się, że może jakimś dziwnym trafem nas to ominie. Wszak jesteśmy  Polakami, a Polacy, jak wiadomo: są wyjątkowi. To pupile Pana Boga.      Nie ominęło. ,,Zaraza” nie kieruje się sentymentami, nie jest rasistą, traktuje wszystkich jednako: żółty, czarny, biały – atakuje jak leci. Na kogo wypadnie – na tego BĘC !  Kto ma szczęście, tego ominie, lub przejdzie to bezobjawowo. Kto nie ma  – odchoruje, czasami bardzo boleśnie. Kto ma pecha, do tego jest  schorowany – może niestety ponieść najwyższą ofiarę.     Tak to wygląda, bez względu na to, czy ktoś się z tym zgadza, czy nie. Bo są i tacy, którzy uważają, że nie ma żadnej pandemii. Że to spisek, cynicznie uknuta intryga, która ma służyć… tu wymieniają wiele, nieraz bardzo dziwacznych celów (jak chociażby te czipy, wstrzyki

A przyjdzie taki czas

          A przyjdzie taki czas, że nie będzie ci się już chciało. Nie będzie ci się chciało nigdzie jechać, wyciągnąć roweru z piwnicy, by wybrać się na przejażdżkę, spotkać się z kolegami, by popieprzyć głupoty, wejść do sklepu, żeby coś kupić. Coś niepotrzebnego. Upitrasić coś smacznego do jedzenia, poczytać coś - niekoniecznie ambitnego, obejrzeć czegokolwiek w telewizji, nabazgrać coś na kartce papieru, lub wyklepać na klawiaturze. Przyjdzie? W związku z powyższym, co z tym czasem teraz: doceniać, nie doceniać, szanować, trwonić, marnować, roztrwonić, cenić, ignorować, szastać, tracić, lekcewaŻYĆ?  

Mania kucharzowania

  Mieczysław Łuksza                                                           Postanowiłem napisać wiersz. No, bo to... takie romantyczne. Lecz raczej w stylu a la l`aberge , Niźli te tkliwe, romantyczne.   Co to za serce, jak imadło Ściskają w ckliwym uniesieniu. Ja na swój warsztat biorę jadło, Więc będzie wiersz to o jedzeniu.     Lecz raczej – nie konsumowaniu, Co by żarłoków radowało, Tylko o jego przyrządzaniu - To dziś mnie zaintrygowało.   Rzec chcę o pewnym dziwnym trendzie, Ba, powiem nawet – fenomenie! Choć wielu pewnie dziwić będzie: O co to całe poruszenie?   Przebrała się skromności miarka?                                                          Może to popularność łechce? Że każdy: szkutnik, czy malarka           Książkę kucharską też wydać chce.   Jak zostać Ćwierczakiewiczową, Lub męskim jej odpowiednikiem Serwując gicz, pomidorową, Żonglując melbą i chłodnikiem.   Ważne, by książka była gruba. W ty