Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2022

Odbijemy

  Jest takie miasteczko na Warmii, niektórzy mówią – straszna dziura. Jeśli tak uważasz – uwierz mi, że poprawi się koniunktura.   Przyjdą dni ery idyllicznej, może jesienią, może wiosną, a podstrefie ekonomicznej przestaną samosiejki rosnąć.   Ruszy z kopyta gospodarka, burmistrz wam basen wybuduje, malkontenci – przestańcie sarkać. Wszystko się jakoś… narychtuje.                             *   A ja i tak kocham swe miasto i kochać go nie przestanę. Dopóki oczy me nie zgasną to orneciakiem pozostanę.   My – w porodówce urodzeni, w Szpitalu Świętego Jerzego, czy tego chcemy, czy nie chcemy mamy ze sobą coś wspólnego.   Coś, co nas z tym miasteczkiem łączy, jak niewidzialna pajęczyna. Coś, co nam miłość w serca sączy – jesteśmy prawie jak rodzina.   A jeśli ty tego nie czujesz, nie mów, że jesteś orneciak. Ty tylko tu pomieszkujesz, Być może przez dziesięciolecia.  

Jak nie schuść - porady Mądrej Baby

  By pokaźny kałdun mieć trzeba tylko dużo żreć. I często, jak najczęściej. Podjadać coś – na szczęście! Słodyczy – nie żałować – Łasować i folgować, szczególnie wieczorami opychać się ciastkami. Obiad – dużo i tłusto, nie da się żyć na pusto. Ziemniaki – z gęstym sosem, przepłukać Calvadosem. Kapusta – zasmażana – witaminka wskazana. I cola – duuużo coli! Od coli brzuch nie boli! Rozrusza i odrdzewi wszystkie zakątki trzewi. I bekniesz sobie zdrowo! Przyjęło się? Fajowo! Może być także piwo, niezgorsze to ,,spoiwo”. No dobrze – proszę pani, a między posiłkami? Gdy skończysz już z obiadem – zalecam czekoladę: w dobry nastrój wprowadza, dopaminę pobudza. A gdy ci wyjdzie nosem – To przekąś kabanosem. No – i nigdzie nie łazić, żeby się nie narazić! Bez żadnych tam spacerów, joggingów , czy rowerów. Najadłeś się, to poleż. Jak wstaniesz – to se dojesz!   Kieruj się w życiu mądrością ludową, Hołduj tradycjom i mądr

Ostatni człowiek

  Ja – ostatni żyjący człowiek chcę o ludziach coś opowiedzieć. Nie zamknę udręczonych powiek, nie potrafię bezczynnie siedzieć.   Dziś nie ma sensu szukać winnych, pewnie, że miało być inaczej. Lecz los okazał się perfidny – bo po mnie nikt już nie zapłacze.   Komu schedę po nas zostawić? I czy to w ogóle ma jakiś sens? Okrutna samotność aż dławi, kiedy wreszcie nastąpi kres?   O losie! – ukój moją duszę. Ja, kiedyś mocny, dumny, hardy – cierpieć samotnie dzisiaj muszę, nie za miliony, a za miliardy.   I za miliardy dziś was kocham, Szkoda, że kiedyś nie umiałem: Emocjonalny, ludzki profan – emocjonalnym ideałem.   Jacy wy byliście wspaniali! Jaki cudowny był z wami świat! Jak tę pamięć o was ocalić – żaden ze mnie poeta, ni bard.    

Najdostojniejsza (wersja II)

  Na początku była cisza (Nic pozatem). Immanentnym, transcendentnym enigmatem. Była wszystkim, była niczym. Absolutem. Jakby bycia i niebycia atrybutem. Potem, coś tę równowagę zakłóciło, a nawet można by rzec – rozpierdoliło. Pierzchła cisza w kąty niczym abecadło, czyżby komuś takie trwanie nadjadło? Potem, z czasem, wszystko się uspokoiło i obraną trajektorią potoczyło.   A jest równie piękna, co przerażająca. Jest dowodem, że to wszystko nie ma końca. Gdy tu kamień na kamieniu nie zostanie, ona znów to wszystko weźmie we władanie.  

Najdostojniejsza (wersja I)

  Na początku była cisza nic pozatem immanentnym transcendentnym enigmatem była wszystkim była niczym Absolutem jakby bycia i niebycia atrybutem potem coś tę równowagę zakłóciło a nawet można by rzec rozpierdoliło pierzchła cisza w kąty niczym abecadło czyżby komuś takie trwanie nadjadło potem z czasem wszystko się uspokoiło i obraną trajektorią potoczyło a jest równie piękna co przerażająca jest dowodem że to wszystko nie ma końca gdy tu kamień na kamieniu nie ostanie ona znów to wszystko weźmie we władanie.

Rozruszać ciszę

  Ja – poetą? Ja ino wierszyki piszę. By nie tkwić, nie gnuśnieć, by zagęścić ciszę. Jak mnie coś bodnie, dopadnie, coś wzruszy, jak ktoś mnie rozbawi, albo też roz…kruszy. Jak nostalgia z nudą w obroty mnie wezmą, jak nadzieje płonne na przednówku sczezną. Jak słyszę gżegżółkę, co piegżę przedrzeźnia, pod koniec lutego, na początku września. Gdy mam dobry humor i mógłbym przytulić nawet… komornika. I kasę wybulić. Gdy słońce zachodzi za Kopcem Kościuszki, w zapusty, w Dzień Kobiet, w dzień świra, w Zaduszki. Gdym w smutku pogrążon i czarnej rozpaczy, gdy Mundial wygrywa drużyna kopaczy. Jak coś się wydarzy nie do uwierzenia, jak mam coś, lub – nie mam nic do powiedzenia.

Azyl

  Siedzi człowiek sam na tarasie, czeka kiedy liść puszczą brzozy. We właściwym miejscu i czasie anioł-stróż mikrobiocenozy.   Sosnę o której marzył – kupił. Brzózki wydarł spod buldożera. Świerka na Ukrainie złupił. Resztę dobry wiatr mu dozbierał.   Stawiał doniczki dobry człowiek i resztą już się nie zajmował. Snu to mu nie spędzało z powiek, a wiatr przesadzał i flancował.   Naznosił mu w darze nasionek takich, szmakich i owakich, zamieszkał tam też pasikonik – jak on na czwarte piętro trafił?   I wyrósł   dziwny twór na dachu, ani to ogród, ani to las. Azyl od stresu, doła, krachu. Na trudne czasy meta w sam raz.   I siedzi człowiek wśród zieleni z książką, z kawą, muzyki słucha, a gdzieś na świecie zło się pleni, a gdzieś na świecie – zawierucha.            

Wróg entropii

       Zaryzykuję stwierdzenie, że muzyka towarzyszy człowiekowi dłużej niż artykułowana mowa. Ona to jest owym naturalnym ,,wrogiem” entropii. Z jakich potrzeb się ,,zrodziła”? W czym miała mu pomóc? Od czego, bo raczej nie – od kogo - uczył się muzyki? A co to znaczy – uczył się muzyki? Po prostu zapamiętywał pewne dźwięki i potrafił je mniej, czy bardziej wiernie odtwarzać. Początkowo przy pomocy własnego gardła, potem – najpierw prostych, potem coraz bardziej skomplikowanych instrumentów muzycznych. A kto był nauczycielem? Natura!     A do czego mu ta muzyka była potrzebna – ano, nawet sobie z tego nie zdając sprawy, dzięki niej potrafił choć w nieznacznym stopniu zapanować   nad nieporządkiem entropii. Potrafił ją przytrzymać, skontrolować, może nawet ujarzmić (choć na krótko). Jak? Wprowadzając: harmonię, ład, rytm – pozory kontroli. Bo, nie oszukujmy się – ludzie zasłuchani w muzykę, są nią oczarowani, przestają być sobą, funkcjonują w odmiennym stanie świadomości. Ta świadomo

Spotkajmy się II

  Jak starczy nam cierpliwości, jak się nieco postaramy – rozwiejemy wątpliwości, lepszych czasów doczekamy.   Znów, jak kiedyś, się spotkamy, przywitamy się jak bracia, teraźniejszość w kąt upchamy – znów będziemy na wakacjach.   Stare kąty wypełnimy sobą, no i wspomnieniami. Znowu pobisurmanimy, choć nie wszyscy będą z nami.   Zatrzymamy czas na chwilę niczym ciszę tuż przed burzą. Niechaj przeszłości motyle jeszcze raz się nam przysłużą.