Najdostojniejsza (wersja II)

 

Na początku była cisza (Nic pozatem).

Immanentnym, transcendentnym enigmatem.

Była wszystkim, była niczym. Absolutem.

Jakby bycia i niebycia atrybutem.

Potem, coś tę równowagę zakłóciło,

a nawet można by rzec – rozpierdoliło.

Pierzchła cisza w kąty niczym abecadło,

czyżby komuś takie trwanie nadjadło?

Potem, z czasem, wszystko się uspokoiło

i obraną trajektorią potoczyło.

 

A jest równie piękna, co przerażająca.

Jest dowodem, że to wszystko nie ma końca.

Gdy tu kamień na kamieniu nie zostanie,

ona znów to wszystko weźmie we władanie.

 

Komentarze

  1. Gdyby nie to że zakłócenie błogiego spokoju nazwane zostało językiem lempartowym mój komentarz brzmiałby tak:
    Cisza była przed początkiem a następnie było słowo i dopiero się zaczęło.
    To jednak absolutnie nie pasuje do dosadnego określenia, więc o coś innego chodzi.
    "Najdostojniejszą" mogę też łatwo odczytać jako alegorię wojny na Ukrainie, wtedy wszystko jest na swoim miejscu.
    Z poczuciem niepewności Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Łapu-capu

,,Tu każdy kwiatek"

Panie Stachura