Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2023

Sprzeczność pozoran

  Mowa źródłem nieporozumień – tak stwierdził przyjaciel – lis (czy pies). Czegoś tu chyba nie rozumiem; wszak wszyscy wiedzą, że srebrem jest.   Znowu paradoks do rozkminy – a ja to lubię, Ty o tym wiesz. Więc może się zastanowimy – może ta sprzeczność pozorna jest?   Mowa – gadanie, czy rozmowa? Mnie raczej z trawą się kojarzy, lecz można tak i można owak; można tokować, albo gwarzyć.   Z gadania – nic konstruktywnego, niejeden o tym się przekonał. Rozmowa – całkiem co innego, lecz – umiejętnie prowadzona.   Nie musisz mówić tego, co wiesz, bo może to być źródło owo, lecz warto wiedzieć, co mówić chcesz by zabrzęczało kolorowo.

Echże, ta moja pisanina...

  Echże, ty moja pisanino! Jak późna wiosna się zjawiłaś, jak nieproszony gość, skądinąd trochę fermentu narobiłaś.   Pióro naostrzyć trzeba było, raptularz rychło narychtować – byle ochoty wystarczyło by ciut zwariować i … rymować!   Zmęczony, smutny, wręcz – ubogi, rozzuchwalony twą podnietą wpuściłem ciebie w moje progi. I tak zostałem wierszokletą.   Dobrze nam razem, jak dotychczas. Wygodnie się rozkokosiłaś; nieokiełznana i porywcza moją dojrzałość odmłodziłaś.   Zatrzymać chciałbym cię na zawsze i w dupie mam, czy to egoizm. Sprawiasz, że wszystko jest jaskrawsze a ja wiem czym słowny hedonizm.   Komu dziękować za nagrodę? Czym sobie na to zasłużyłem? Życie traktuję jak przygodę. Ja tak naprawdę tylko… byłem.

Szeptucha

  Szeptucha     Moja dobrodziejka – szepucha, babka od zawiłych boleści. Nie wierzysz, to nie musisz słuchać, gdy zabobonem Ci szeleści.   Gdzie Tafta – jezioro pogańskie wśród lasów odwiecznych się kryje, na małej polance bezpańskiej chałupka jej prawie już gnije.                                                   *   Miałem przypadłość osobliwą – nadmiar trunków – nie od obżarstwa. Do wyleczenia niemożliwą i nie znał nikt na nią lekarstwa.   Ilem gorzały musiał wychlać i innych, równie podłych trunków, zanim znajomy mój – milicjant – nie wskazał mi drogi ratunku.   - Jedź do szepyuchy – rzekł – kolego. Starucha jest skuteczna, miła, mnie – już na straty spisanego ze skurwysyństwa wyleczyła.     - Jak ja tam trafię? Mój ty Boże – przeląkłem się, coś we mnie pękło. - Nie łam się, ja cię tam zawiozę! I zawiózł mnie tam swą WFM-ką.   W niekiepski kosmos odleciałem – ja, com miał cuda za androny; ciało i duszę swą

Życia obserwator

  Nie – nie byłem nawigatorem, reżyserem też być nie chciałem. Byłem życia obserwatorem i do dzisiaj nim pozostałem.   Czy wierzę w przeznaczenie? Nie wiem. Biorę od życia to, co daje. Raz bywa gorzej, a raz lepiej – na stanowisku pozostaję.   Cenię te moje obserwacje, nie lekceważę, nie marnuję – przyjmuję jak gratyfikację i często je wykorzystuję.   Skupiam się na tym, na co mam wpływ. Czy tego wiele? Mnie wystarcza. Mnie nie potrzebny jest żaden zryw – po co balastem się obarczać.   Na kasę pazerny nie jestem, sukcesów innym nie zazdroszczę. Pomagam: czynem, słowem, gestem i przez to me życie jest prostsze.   Odpuściłem sobie kontrolę, kreować go się nie starałem, pomimo tego, nolens volens – koneserem życia zostałem.

Ewentualna alternatywa

  Planujesz życie swe ułożyć,   chcesz znać dokładnie rozkład jazdy, scenariusz precyzyjny stworzyć w blasku jasno świecącej gwiazdy.   Bo to Twoja gwiazda szczęśliwa i czemu miałoby tak nie być? Przecież często tak w życiu bywa, że można je spokojnie przeżyć.   Więc lepiej nie mów o tym Temu z poczuciem humoru dziwacznym, bo może zrobić po swojemu i z bombonierki cuchnąć zacznie.   Ale, jeśli nawet – nie pękaj! Zagraj choćby swą trefną kartą. Kiedyś minie Twoja udręka, przekonasz się, że było warto.   Nie rezygnuj i idź po swoje, chyba, że wolisz bezczynnie trwać. Wyważ swego życia podwoje! Nie musisz kornie przed nimi stać.