Echże, ta moja pisanina...

 

Echże, ty moja pisanino!

Jak późna wiosna się zjawiłaś,

jak nieproszony gość, skądinąd

trochę fermentu narobiłaś.

 

Pióro naostrzyć trzeba było,

raptularz rychło narychtować –

byle ochoty wystarczyło

by ciut zwariować i … rymować!

 

Zmęczony, smutny, wręcz – ubogi,

rozzuchwalony twą podnietą

wpuściłem ciebie w moje progi.

I tak zostałem wierszokletą.

 

Dobrze nam razem, jak dotychczas.

Wygodnie się rozkokosiłaś;

nieokiełznana i porywcza

moją dojrzałość odmłodziłaś.

 

Zatrzymać chciałbym cię na zawsze

i w dupie mam, czy to egoizm.

Sprawiasz, że wszystko jest jaskrawsze

a ja wiem czym słowny hedonizm.

 

Komu dziękować za nagrodę?

Czym sobie na to zasłużyłem?

Życie traktuję jak przygodę.

Ja tak naprawdę tylko… byłem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Łapu-capu

,,Tu każdy kwiatek"

Panie Stachura