Odsłony
Przeżyłem więcej, niż większość z Was, tak jakbym żył w czterech odsłonach. Kumple, harcerstwo, ileś tam klas, nimb Tego, co na krzyżu skonał. Odsłona pierwsza mego życia: ja wierzący, praktykujący, przy spowiedzi – nic do ukrycia. Młody, zdolny, życia łaknący. I tu alkohol się pojawił: skusił, omotał, zbałamucił. Godności wszelkiej mnie pozbawił, jak zmięty frak na glebę rzucił. To wstydliwa – druga odsłona; sen koszmarny, tylko na jawie. Lecz nie dałem się pokonać - sam wdepnąłem, sam się wybawię! I stanąłem jakoś na nogach – wywalczyłem trzecią odsłonę. Nie chcę mieszać w to wszystko Boga, byłoby to zbyt uproszczone. To katharsis , przeobrażenie, powątpiewać mi pozwoliło, odmieniało świata widzenie, pozamykane – otworzyło. Aktualna moja odsłona – ja, agnostyk, wręcz – ateista. Czy ostatnia? Niewykluczone, wszak – nie zamknięta jeszcze lista.