Najdostojniejsza (wersja I)

 

Na początku była cisza nic pozatem

immanentnym transcendentnym enigmatem

była wszystkim była niczym Absolutem

jakby bycia i niebycia atrybutem

potem coś tę równowagę zakłóciło

a nawet można by rzec rozpierdoliło

pierzchła cisza w kąty niczym abecadło

czyżby komuś takie trwanie nadjadło

potem z czasem wszystko się uspokoiło

i obraną trajektorią potoczyło

a jest równie piękna co przerażająca

jest dowodem że to wszystko nie ma końca

gdy tu kamień na kamieniu nie ostanie

ona znów to wszystko weźmie we władanie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Łapu-capu

,,Tu każdy kwiatek"

Panie Stachura