,,Choć czas jak rzeka, jak rzeka, płynie""

     Postanowiłem podzielić się dziś z Wami wspomnieniem. Mam ten niewątpliwy komfort, że mogę to zrobić bez przekrzykiwania się, bez ,,rozpychania łokciami", bo posiadam; skromne, bo skromne, ale wierne grono tych, którzy z większym, lub mniejszym zainteresowaniem czytają to co od czasu do czasu ,,skrobnę". To bardzo cenne w dobie, już nie szumu medialnego, a raczej wszechogarniającego ,,smogu medialnego", lubo też ,,zarazy medialnej".

    Z epizodem z przeszłości,  w nawiązaniu do tytułu -  zaczerpniętego, jak sie zapewne domyśliliście od nieodżałowanego  Czesława Niemena, chcę Was zaznajomić. Nie chodzi tu o jakieś wyjątkowe, czy bardzo osobiste wydarzenie, ale skoro po tylu latach pamiętam o nim, to jest ono niewątpliwie w jakiś sposób ważne. 

    Wydarzyło się to 52 lata temu (nie przejmujcie się, mnie kiedyś też się wydawało, że jak ktoś tak zaczyna, to znaczy, że bredzi). Na lekcji języka polskiego pani zadała nam wypracowanie do napisania: ,,Jak będzie wyglądało nasze życie w 2000 roku?" 

    W klasie zawrzało - rzadko mogliśmy na lekcjach popuścić wodze wyobraźni (inne popuszczanie tym bardziej nie wchodziło w rachubę). Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek dziatwa z takim zaangażowaniem przystąpiła do pracy. Swoją drogą - to jeden z dowodów, że nauczyciel, który wie jak, potrafi takie rzeczy robić. Ale nie o tym mowa. 

    Ludzie,  czego myśmy tam nie wypisywali! Rakiety kosmiczne krążyły po całym wszechświecie, pobrataliśmy się ze wszelkiej maści ,,Marsjanami" i innymi, zaludniliśmy zakątki najdalszych galaktyk, do szkoły woziły nas fantastyczne pojazdy napędzane wyobraźnią, w piórnikach zamiast długopisów nosiliśmy zaczarowane ołówki. Co bardziej sceptyczni pesymiści opisywali naszą rzeczywistość przez pryzmat zadymionej jaskini i stojących przy niej maczug. Oczywiście nasze wyobrażenia nie powinny budzić zaniepokojenia i nie budziły. Były jedynie dowodem na naszą wyobraźnię i nieźle prognozowało. 

    Często wracałem i wracam do tego, co wtedy wymyśliliśmy i jedna myśl zawsze się pojawia: dawno minął dwutysięczny rok, doszło do tego jeszcze ćwierćwiecze i co? Ano - prawie nic z naszych prognoz sie nie sprawdziło. Niestety. Nadal poruszamy się pojazdami napędzanymi ropą naftową (pamiętam o ,,elektrykach", ale nie o takiej nowoczesności wówczas marzyliśmy), z podbojem kosmosu też ,,ugrzęźliśmy". Oczywiście nasze środki lokomocji są bardzo unowocześnione, naszpikowane bajerami, ale śmiem twierdzić, że ich współczesny wygląd nie odbiega zasadniczo od ich poprzedników sprzed półwiecza.

    Ciekaw jestem jednego - jak z takim zadaniem poradziłaby sobie dziatwa w dobie tzw. zdalnego (nowoczesnego, niewątpliwie) nauczania ? O takiej nowoczesności żaden z nas wtedy nie pomyślał nawet. W tym aspekcie nasza młodzieńcza inwencja twórcza zdecydowanie ,,poszkapiła" się.

   


                                                               Mieczysław Łuksza


PS  Przepraszam za odstępy między ustępami tekstu i za zmieniającą się czcionkę. Jam człek renesansu i nie radzę sobie z udogodnieniami współczesnej techniki w sposób satysfakcjonujący.

Komentarze

  1. Wydarzyło się w początkach mojej drugiej młodości, a praktycznie drugiego życia.
    Na spotkaniu w szerszym gronie zadano pytanie "co zrobisz gdy się dowiesz o swojej nieodległej śmierci ? "
    Pytanie mnie zawiodło, uważałem że tracimy czas przeznaczony na owocną dyskusję, chyba nawet protestowałem, wygrała jednak wola rozmowy właśnie o tym.
    Po wysłuchaniu kilku wypowiedzi byłem pewien że uczestnicy mówią o bardzo ważnych problemach, o nierealizowanych marzeniach, o odkładaniu istotnych spraw na dogodniejszy czas, o powiedzeniu bliskim ważnych słów które na codzień krępują.
    Wyszło że przyszłość jest właśnie teraz i należy starać się nie zaciągać umów z życiem na przyszłe działanie.
    Jeżeli nie pamiętasz kto to pytanie zadał to Ci to ułatwię, do dziś właśnie Tobie dziękuję za taką formę przypomnienia o tym co najważniejsze.
    Pozdrawiam z nadzieją że podobne zostawiające ślad pytanie jeszcze usłyszę .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ oczywiście, że pamiętam ! Pytanie brzmiało: ,,Co byś zrobił, gdybyś się dowiedział, że za miesiąc umrzesz?" (hipotetycznie). Nie Ty jeden o tym pamiętasz. Słyszałem to od wielu osób, bo też wielu to pytanie zadałem. Nikt, kto poważnie traktuje swoje życie nie przejdzie obok niego obojętnie. Dla nich to bardzo mądre i ważne pytanie. Sobie też wielokrotnie je zadawałem i prawdopodobnie jeszcze nieraz to zrobię. Dla mnie to taka swoista forma ,,spowiedzi".

    Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

BONUS