O pierdach rzecz
Gdy pewnego razu w trakcie jakiejś
tradycyjnej dyskusji o wszystkim i o niczym mój interlokutor – Prawie Najlepszy
Kolega Piotr argumenty przeze mnie użyte nazwał ,,pierdami” postanowiłem stanąć
w obronie tego, co niewidzialne, ulotne, a jednak istotne.
Jakież ubogie byłoby nasze życie bez pierdów.
Tych z głębi trzewi, niesfornych bączurów, penetrujących bez skrępowania teren
wokół. Nieszanujących granic, świętości, ni tabu. Beztroskich, frywolnych, ale
i dokuczliwych, smrodliwych i czasem, niestety ... z kleksem. Tych odwiecznych
nosicieli dobrych i złych nowin, zwiastunów prosperity i trudnych chwil. Ileż
skomplikowanych słów, trudnych do opisania stanów emocjonalnych potrafi
przekazać jedno, ale w odpowiednim momencie wyartykułowane pierdnięcie. Słowo
,,wyartykułowane” jest tu jak najbardziej na miejscu. Próżno by szukać drugiego
takiego niewerbalnego uniwersalizmu w naszym coraz bardziej zwariowanym,
pędzącym licho wie dokąd i po co, skomplikowanym życiu. Towarzyszący nam od
samego początku, od zarania.
Oczami wyobraźni widzę pierwszego człowieka i jego reakcję na
puszczonego bąka. Jego inteligentny błysk w oku, delikatny grymas uśmiechu i to
zdziwienie. Zdziwienie, które według Arystotelesa jest początkiem filozofii.
Mimo, że towarzyszą Homo sapiens od zawsze, to cieszą się niesłabnącą estymą.
Większość ludzi odnosi się do nich z niesłychaną ostrożnością, niezrozumiałą
powściągliwością i różowiącą lica wstydliwością. Trudno zaprzeczyć, że jest w
tym rodzaj jakiegoś nieszablonowego szacunku. Na bezpruderyjne korzystanie z
ich dobrodziejstw może sobie pozwolić bardzo, bardzo niewielu.
Żeby to nie brzmiało zbyt patetycznie przytoczę taką oto historyjkę:
Do dyrektora filharmonii zgłosił się niepozornie wyglądający człowiek.
Spytany, czego sobie życzy odpowiedział, że chciałby przystąpić do orkiestry
symfonicznej. Na pytanie na jakim gra instrumencie odpowiedział:
- Dupą, dupą będę grał.
Pan dyrektor obruszył się i kazał wyjść intruzowi, ten jednak uparł się,
że nie żartuje i chce zaprezentować co potrafi. Dyrektor, aby się go pozbyć
zgodził się i po chwili usłyszał pierdnięciami wykonaną melodię znanego
skądinąd utworu ,, Przez twe oczy zielone”. Nawet się uśmiechnął z żartu i aby
temat zakończyć podsunął soliście pod nos partyturę jednego z współczesnych
kompozytorów:
- A to pan zagra? – spytał ze złośliwa satysfakcją. Właściciel
muzykalnej dupy przeleciał wzrokiem po pierwszej stronie zapisu nutowego,
pokiwał smutno głową i odpowiedział:
- Przykro mi, ale nie dam rady.
- Tak myślałem – przerwał mu dyrektor.
- Bo tu i tu – dokończył, pokazując palcem na pięciolinie – musiałbym
się zesrać.
A przecież takim zwykłym, klasycznym pierdem
można wyrazić praktycznie wszystko. No... Prawie wszystko. Żeby nie być
gołosłownym przytoczę garstkę przykładów z życia wziętych, gdzie ,,piardy mówią”:
1. Żonka ugotowała
smaczny obiad. Najedzony małżonek, zamiast lakonicznych: ble, ble, ble z
wdzięcznością puszcza bąka.
2. Innej żonce
buzia się nie zamyka od samego rana. Zrozpaczony mąż kończy ten słowotok
donośnym: buuu!
3. Kazek chciałby
pójść z kolegami na piwo. Niestety – jest na nudnej randce i nie wie jak się z
niej wymiksować. Nagle wpada na fantastyczny pomysł i : buuu! Zaskoczona
dziewczyna wstaje obrażona i wychodzi. Kazek czmycha do kolegów.
4. Romek proponuje
swojej połowicy wspólną wyprawę na ryby. Ta wolałaby jednak – nie. Gdy ten
zachwala uroki wędkarskich eskapad żonka na to: buuu! Romek jedzie sam na ryby.
5. Kowalski ma
dość wszystkiego. Najchętniej to by... No właśnie: buuu!
Zatem - nie lekceważmy pierdów, bo nas już
nie będzie, a one wciąż błąkać się będą.
Tak masz rację zawsze byli i będą ludzie używających w rozmowie argumentów typu pierd ( traktuję to określenie jako oczywiście metaforę ).
OdpowiedzUsuńArgument taki najczęściej kończy dyskusję bo w miarę obyty człowiek nie znajduje odpowiedzi , a i chęci na dalszą rozmowę. Bardzo podobna sytuacja występuje gdy człowieka o ukształtowanych wartościach obraża ktoś kto podobnych uniwersalnych wartości nie uznaje, ten z wartościami jest bez szans bo nie jest możliwe aby podobną przykrość zrobił oponentowi. Już tak jest że elegancki szermierz jest bez szans w starciu z oprychem mającym duży drąg. Swoją drogą ta prowokacyjna metafora w Twojej opowiastce warta jest spopularyzowania.