Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2021

Tradycja, czy kołtuneria? (Plica polonica)

  Mieczysław Łuksza                                              Podług wszystkowiedzącej ,,Wiki” – tradycja, to ,,przekazywane z pokolenia na pokolenie treści  kultury  (takich jak:  obyczaje, poglądy,  wierzenia , sposoby myślenia i zachowania,  normy społeczne ), uznane przez daną  zbiorowość  za społecznie ważne dla jej  współczesności  i  przyszłości . W ramach dziedziczenia jakiejś tradycji kolejne pokolenia mogą wprowadzać zmiany wynikające z aktualnych realiów, możliwości, własnych pomysłów oraz upodobań. Na całym świecie większość tradycji jest wiernie reprodukowana, darzona szacunkiem oraz dbałością o szczegóły”.        Na wstępie warto zwrócić uwagę na ostatnie zdanie. Pusty śmiech ogarnia! Ciekawe, czy pogląd ten potwierdzą na przykład Aborygeni, albo ,,Czerwonoskórzy ...

Zima, zima.

     Mieczysław Łuksza                      Wydaje mi się, że dla niektórych wystarczy, że klepsydra ileś tam razy się przesypie, a już postrzegają to, co sie działo, jako coś wyjątkowego, niecodziennego, nawet – odrealnionego, prawie mistycznego. Jedni nazwą to: wrażliwością, umiejętnością dostrzegania tego, czego nie widzą inni (bystry obserwator), bujną wyobraźnią. Inni, dla których ostro zredukowane horyzonty nie przeszkadzają w ekstremalnie pragmatycznym interpretowaniu rzeczywistości, nazwą to po prostu – ,,pierdoleniem od rzeczy". (Oczywiście między jedną a drugą postawą ekstremalną istnieje jeszcze wiele form pośrednich.) Można by sie spierać, kto ma tzw. rację, ale po co?   Na naszej poczciwej planecie starczy miejsca dla wszystkich. Poza tym – jedni bez drugich nie mogliby istnieć. Z umiarkowaną dozą obiektywizmu można ten status quo nazwać kompromisem, a w wersji ze szczyptą optymizmu – ...

,,Jak powstają twoje teksty? - Gdy mnie który zapyta...”

  Mieczysław Łuksza                                Bernard był takim sobie zwykłym człowiekiem. Ani zbyt porządnym, ale też żadnym ,,marginalsem". Żył jak inni, w mieście w którym się urodził. Tu dorastał, tu nawiązywał przyjaźnie, przeżywał pierwsze, i drugie miłości, uczył się patriotyzmu lokalnego od ojca, z którym od najmłodszych lat kibicował lokalnej drużynie piłki nożnej. Tu w kościele osiedlowym był ochrzczony, tu przystąpił do pierwszej spowiedzi i pierwszej komunii. Potem na kilka lat wyjechał, by zdobyć wykształcenie. Jako dobry patriota, choć nie to było priorytetem, powrócił z dyplomem do swego ukochanego miasta, by tu pracować, pomagać w jego rozwoju. Tu poznał swoją przyszłą żonę – Bożenkę, tu przyszły na świat ich dzieci: Teodorek i Różyczka – urocze bliźnięta.   Ot, od biedy można by rzec – statystyczny obywatel średniej wielkości państwa europejskiego. Jednym zna...